bardzo długa notka o skoku cywilizacyjnym w Batumi



Tym, co towarzyszy POTWORNYM i kompletnie ALOGICZNYM "zasadom" ruchu drogowego jest okropny, nieustanny, niemal 24-godzinny hałas. Mieszkanie we Wrocławiu przy trasie W-Z jest naprawdę niczym, w porównainu z tym co w Batumi dzieje się na każdej ulicy.

Od początku: ok. dwóch lat temu postanowiono (czytaj: Michaił Saakaszwili i jego ekipa miejscowych pseudo-oligarchów*) KOMPLETNIE przebudować Batumi na wzór jakiejś miłej zachodniej miejscowości w stylu Nicei na przykład**. Sama idea była i jest słuszna - do lat 20. Batumi kwitło - posiadało fantastyczną marinę, port, bulwar nadmorski, a centrum, mimo iż nie powalało architektonicznym rozmachem (budynki mają nie więcej niż 2-3 piętra), było utrzymane w stylu kolonialnym i postkolonialnym, z przepięknymi kutymi balkonami na każdej fasadzie.



80 lat bycia częścią Związku Radzieckiego zrobiło swoje, zwłaszcza zważywszy na fakt, że mimo iż Józef  Dżugaszwili - "Stalin", pochodził z Gruzji właśnie, nie szczędził swoim rodakom niczego: czystek prowadzonych przez czekistów (pod jednym z głównych placów w Batumi, przed teatrem i operą odkryto masowe groby z lat 1917-30), wywózek w najdalsze zakątki ZSRR, wreszcie odebrania Soczi***. Sowiecka beznadzieja przenika się w mieście z postsowieckim brudem i syfem: w zabytkowe dzielnice wbito w latach 60., 70, i 80. przerażające, nawet jak na polskie warunki, dziesięcio- i dwunasto-piętrowe bloczury: nie tylko mieszkalne, ale też pseudo-fabryki czy manufaktury w stylu "Domu Tekstylnego", w którym wiadomo czym się 30 lat temu zajmowano, a który dziś jest obskurwiałą ruiną przesłaniającą mi widok morza z okien mojego pokoju.






Na tym tle - tak dobrze rozumianym w Polsce - decyzja o re-witalizacji Batumi i przywróceniu mu turystycznego i trochę dekadenckiego charakteru cieszy. Problem jest taki, że na tak ogromniej inwestycji każdy kręci tu niezłe lody. Poparty wielką kopertą wszedł przede wszystkim kapitał turecki - i tak stanął w Batumi wielki i święcący hotel Sharaton. W mieście zaroiło się od Turków - nie tylko sezonowych pracowników tyrających na budowach, ale też drobnych kupców, fryzjerów, rzeźników etc. Dla Gruzinów to niemały problem, bo ok. 5.-milionową Gruzję Turcy mogli by po prostu kupić i zasiedlić. Za tureckimi inwestycjami przyszły kolejne: ze wszystkich stron świata, ze Szwajcarią i byłym już merem Moskwy Łużkowem na czele. Z polskiej perspektywy nie ma się co zżymać - tak już ten świat postkapitalistyczy w bloku wschodnim funkcjonuje, że pieniądze i wpływy wymienia się na ziemię, pracę, know-how i jeszcze więcej pieniędzy. Problemem nie jest już nawet ten kompletny brak transparentności przy sprzedaży działek, tylko momentami brak jakiegokolwiek nadzoru nad tym CO się buduje. I z jedenj strony absolutnie fantastyczna, piękna, udana, ze  smakiem wykonana i dopracowana przebudowa bulwaru nadmorskiego**** (i ma rację prezydent bo udała mu się ta Nicea nad Morzem Czarnym),a z drugiej takie koszmary architektoniczne, że przy nich najbardziej "awantgardowe" propozycje Jarząbka we Wrocławiu są mocno klasycyzujące.
Ponadto Batumi zmaga się z problemem doskonale znanym z polskich miast - zawłaszcaniem budynków użyteczności publicznej - tak jak na Piotrkowskiej w Łodzi nie można dziś zjeść nic poza kebabem, a jeszcze jakiś czas temu była to reprezentacyjan ulica miasta, tak w Batumi szkoły, biblioteki, szpitale etc. - słowem budynki użyteczności publicznej - zmienia się w banki. Procedura jest prosta - obcina sie do zera dotacie na remonty, budynek popada w kompletną ruinę, więc zarządcy proponuje się "uczciwą" wymianę: zabytkowa ruina w zamian za budynek z pustaków gdzieś poza centrum. Kolejnym krokiem - niestety, obawiam się że nieuniknionym - stanie się zawłaszczenie przestrzeni publicznej w ogóle.Na razie nie dochodzi do tego na dużą skalę głównie ze względu na to, co poza budowami dzieje się z miastem - mianowicie: zauważono, że podmokłe tereny, na których leży Batumi, bardzo "pracują" - powoduje to m.in. pękanie asfaltu, dlatego podjęto decyzję o wymianie wszędzie tam gdzie to możliwe asfaltu na kostkę, która jest bardziej elastyczna. Tylko zabarno się za to po gruzińsku... W tym momencie na ok. 80-90% ulic w Batumi nie ma żadnej nawierzchni - asfalt jest zryty,i zostało to zrobione "na hura" w całym mieście. Brak nawierzchni, goła ziemia, kamienie lub błocko oczywiście nie przeszkodziło mieszkańcom wszędzie poruszać się autami - powoduje to niesłychany paraliż: korki, huk i hałas, notorycznie zniszczone auta - praktycznie tylko właściciele Niw poryszają się po mieście w miarę swobodnie - są to samochody przystosowane do tak ekstremalnych warunków, a z drugiej strony mniejsze niż nowe terenówki, które ledwie mieszczą się w ciasnych batumskich uliczkach.
"Skok cywilizacyjny" zafundowany przez władzę mieszkańcom spotyka się z obojętnością. Na odnowionym bulwarze szaleją dzieciaki, a staruszkowie grają w tryk-traka, co jakiś czas wzdychając tylko, że kafejki które przeżyły komunę i gorzkie lata 90. nie wytrzymały pod naporem modernizatorów. Mimo błocka, likwidacji większości chodników babcie na swoich składanych krzesełkach nadal handlują pietruszką, papierosami, gazetami czy czurczchelą. I choć wszystko się zmienia - bo zmieniać się musi - wbrew temu, co mówią malkontenci, ciągłość dziejów jest i będzie zachowana.





*) pseudo-oligarchów, bo Gruzja nie posiada żadnych znaczących dóbr naturalnych, które po nacjonalizacji w czasie komuny, w latach 90. trafiłby w prywatne ręce - niemożliwe więc było powstanie aż takich bajecznych fortun jak w Rosji; jednak wszystkim innym czym można się było podzielić: ziemią, państwowymi firmami, a przede wszystkim wpływami - obsadą nomenklatury podzielono się gorliwie i to nie raz, a co najmniej 3: tuż po ogłoszeniu niepodległości, po dojściu Szewardnadze'go do władzy i po "rewolucji" Saakaszwilego - przyjmijmy, że jest to specyficzne postsowieckie "krążenie elit" - specyficzne bo zwykle między pałacem a więzieniem
**) cenne porównanie do Nicei pochodzi od Maxa - dzięki :)))
***) Soczi, w którym w 2012 będą Igrzyska Olimpijskie - było to bardzo grubym nietaktem, jak mawiał Ivan z "Jabłek Adama", ze strony MKOl, że przyznał igrzyska właśnie tej lokalizacji
****) tajemnicą poliszynela jest fakt, że olbrzymie pieniądze jakie zainwestowanie w przedłużenie bulwaru z 5 do 8 km, bardzo szybko wróciły do odpowiednich kieszeni za sprawą deweloperów, którzy przy nowej części stawiają apartamentowce i hotele, wabiąc chętnych "luksusową lokalizacją"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz