taste of georgia, czyli chaczapuri

Generalna zasada jest taka: co kucharz czy dom to chaczapuri. Najprościej rzecz ujmując chaczapuri, to chleb z zapieczonym serem. Jak pisał Jamie Oliver - klasę kucharza poznaje się po tym jak przygotowuje najprostsze danie. Chaczapuri jest więc papierkiem lakmusowym kuchni gruzińskim. Niech matka, babka i Wielki Kosmiczny Potwór Spaghetti, którego wszyscy jesteśmy wyznawcami, broni Was przed wizytą we wrocławskiej i krakowskiej "restauracji" Gruzińskie Chaczapuri!!! Ta odmokła pita, którą tam podają nie ma nic a nic wspólnego z chaczapuri!


Najpierw może to, które je się w środkowej Gruzji - takie jakie jadłam w Tbilisi. Jest to placek z ciasta drożdżowego (któremu jednak nie pozwala się wyrosnąć) lub jakiejś wariacji na temat ciasta francuskiejgo (znów: co kucharz to obyczaj) nadziany gruzińskim serem (może być to delikatny ser, prawie bez smaku, rodzaj bardziej porowatej mozarelli, może być to ser bardzo mocno solony - niemal jak feta, tylko o konsystencji sera typu mozarella etc.), który piecze się w piecu opalanym drewnem. Je się to na ciepło i na zimno, jako śniadnie, przekąskę, do herbaty, wieczorem, gdy nie chcesz jeść nic ciężkiego - słowem ZAWSZE*.




Drugą opcją - odmienną - jest adżarskie chaczapuri - które jest po prostu niewyobrażalnie pyszne!!! Ciasto jest takie jak na najlepszą włoską cienką, ale chrupiącą pizzę. Najpierw łódkę  ciasta wstępnie się piecze w piecu, potem kucharz może (choć nie musi, wg uznania) wyciąga ciastowe wnętrze łódki i daje tam ser, i znów do pieca. Potem na to jajko (białko musi się ściąć, ale żółtko pozostać płynne), tuż przed podaniem daje się jeszcze na to łyżkę masła. Adżarskie chaczapuri zawsze podaje się na gorąco. Najpierw widelcem trzeba rozmieszać  nadzienie, czyli ser, jajko i masło (ew. z ciastowym wnętrzem, jeśli kucharz go nie wycągnął). Samo chaczapuri je się bez użycia sztućców - zaczyna się od urywania palcami brzegów ciasta i nabierania na to nadzienia. I jest to kulinarny koniec świata. Amen.









* takie chaczapuri można spróbować zrobić w Polsce - największym problemem jest ser, którego nigdzie nie można dostać. My robiliśmy go tak: 100g fety, 100g mozarrelli, 50g sera białgo i  100g sera żółtego typu gouda; wszystko trze się na tarce, i miesza. Na blachę kładzie się arkusz ciasta fransuckiego, daje na to serowe nadzienie, drugi arkusz ciasta i bardzo dokładnie skleja brzegi, by nic nie wyciekło. Wrzuca się do piekarnika na ok 15-20 min, ok 5 min przed końcem wierzch ciasta trzeba posmarować rozbełtanym jajkiem. Jest gotowe gdy wierzch jest rumiany, a ser w środku rozpuszczony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz